Przejdź do głównej zawartości

Bismarck. Ale nie kanclerz.


24 sierpnia 1940 roku swoją przygodę z historią rozpoczął postrach mórz i oceanów II wojny światowej. Tego to dnia do służby w Kriegsmarine (marynarka wojenna III Rzeszy) wszedł zwodowany niewiele ponad rok wcześniej pancernik Bismarck. Mimo, że czas jego służby w machinie wojennej hitlerowskich Niemiec okazał się krótki zapewnił sobie poczesne miejsce w historii wojskowości. 

Jego budowę rozpoczęto 1 lipca 1936 roku. Wykonawcą była stocznia Blohm und Voss z siedzibą w Hamburgu. Wodowanie nastąpiło 14 lutego 1939, a więc, zaledwie kilka miesięcy przed wybuchem II wojny. Dowódcą okrętu 24 lipca 1940 został komandor Ernst Lindemann - jak pokazał czas służbę tą miał pełnić zarówno do końca swego jak i dowodzonego przez siebie statku. 

W swój pierwszy rejs 28 września 1940 roku Bismarck udał się do okupowanej przez Niemców Gdyni (zwanej przez okupantów Gotenhafen). Zbudowany od podstaw przez Polaków port miał w zamyśle hitlerowców stać się głównym portem postojowym potężnego pancernika. Jako, że ogólne rozkazy dowództwa Kriegsmarine zakazywały Niemieckim ciężkim okrętom podejmowania walki ze swoimi odpowiednikami w służbie Royal Navy (brytyjska marynarka wojenna) Bismarck wraz z podobnymi mu jednostkami miał głównie nękać konwoje zaopatrzeniowe wroga uniemożliwiając, im docieranie do portów docelowych. 

Jako, że nie jestem ekspertem w dziedzinie historii wojskowości nie będę się rozpisywał co do szczegółów technicznych Bismarcka. Zainteresowanych odsyłam w odpowiednie miejsca. Dodam, tylko że był to okręt na prawdę duży, potężnie opancerzony i o ogromnej sile ognia z którym niewiele innych mogło się równać. Niemiecka marynarka i sam Hitler wiązali z nim wielkie nadzieje. 

Przez długi czas Niemcom udawało się utrzymywać istnienia tak potężnego okrętu w tajemnicy. Gdy jednak alianci dzięki lotniczemu wywiadowi zorientowali się, iż Kriegsmarine dysponuje podobną jednostką priorytetowym celem stało się zatopienie Bismarcka

22 maja Bismarck wraz z towarzyszącą mu flotyllą wyszedł w morze po raz ostatni. 24 maja w potyczce zatopił największy ówczesny brytyjski okręt wojenny HMS "Hood". Był to ogromny szok dla całej Wielkiej Brytanii, która szczyciła się od wielu wieków tym, że nie ma sobie równych na morzu a sam "Hood" był flagowym okrętem marynarki Jego Królewskiej Mości. Wydarzenie to miało nie tylko wymiar propagandowy ale też psychologiczny podkopując morale brytyjskich marynarzy. Zdający sobie z tego sprawę dowódcy Royal Navy postanowili zatopić Bismarcka za wszelką cenę. Do pościgu za, nim wyznaczono wszystkie możliwe jednostki operujące w odpowiedniej odległości. Były to pancerniki HMS „Rodney” i „Ramillies”, krążownik liniowy „Renown”, lotniskowiec „Ark Royal”, krążowniki „Sheffield”, „London”, „Edinbourgh” oraz grupa 21 niszczycieli. 

Bismarck mimo tak licznej pogoni zdołał jej umknąć. Przynajmniej do czasu. 26 maja 1941 niemiecki pancernik został wytropiony na morzu a następnego dnia otoczony przez liczne jednostki nieprzyjaciela. Choć przewaga Royal Navy była ogromna Bismarck stawiał heroiczny opór. Niestety, dla Niemców a stety dla Brytyjczyków było to zbyt mało. 27 maja 1941 o godzinie 10:25 po długim ostrzale artyleryjskim aliantów i znacznym uszkodzeniu Bismarcka ciężki krążownik „Dorsetshire” odpalił w jego stronę 3 torpedy. 10 minut później duma Kriegsmarine poszła na dno. Ze służących na Bismarcku 2220 marynarzy ocalało 115.


Bismarck w 1940 r.
HMS "Hood" zatopiony przez Bismarcka


Bismarck w trakcie działań wojennych
Rozbitkowie z Bismarcka u burty HMS „Dorsetshire”


Program dokumentalny o Bismarcku [napisy PL]

Komentarze

  1. Po pierwsze decydujące torpedy zostały także wystrzelone(a właściwie spuszczone) z samolotów Swordfish z Ark Royal.
    Po drugie szkoda, że pominąłeś ważną rolę polskiego niszczyciela ORP Piorun, który przez kilkanaście godzin śledził i nękał Bismarcka udaremniając jego ucieczkę do jednego z włoskich portów.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

dobre złego początki

Myślę, iż śmiało można założyć, że każdy z nas słyszał o aspirynie. A zdecydowana większość zapewne i zażywała ów lek, czy to na przeziębienia, bóle głowy, zęba czy co tam jeszcze trapi człowieka. Podejrzewam jednak, że niewielu (choć pewnie znajdą się i tacy) z nas zażywało inną substancję chemiczną zwaną heroiną. To ciekawe, ale nawet nazwy heroina i aspiryna brzmią podobnie. Ich związki wcale się jednak na tym nie kończą.  Przede wszystkim łączy je ta sama osoba i ta sama firma. Ową osobą jest Felix Hoffmann a firmą znany chyba wszystkim producent medykamentów Bayer. Choć kwas salicylowy (wraz ze swymi leczniczymi właściwościami) obecny np. w korze wierzby będący w istocie aspiryną (gwoli ścisłości aspiryna to nazwa handlowa na acetylową pochodną kwasu salicylowego - kwas acetylosalicylowy) znany był już od starożytności a heroina (również nazwa handlowa - naukowo zwana diacetylomorfiną) odkryta została w 1874 roku przez brytyjskiego chemika C.R.A. Wrighta to właśnie Felix Hof

Vox populi, vox Dei?

Nie dalej jak kilka dni temu w pewnej dyskusji (internetowej, bo internetowej, ale jednak) moja znajoma stwierdziła, że większość uważa tak i tak a większość mylić się nie może. Nie jest istotne w jakiej kwestii owa większość się wypowiedziała - mnie zdumiała niezachwiana wiara koleżanki w słuszność wyborów większości. Cóż może jestem małej wiary w ród ludzki, ale większość nigdy nie była dla mnie wyznacznikiem słuszności. Pewna rocznica którą dziś "świętujemy" zdaje się potwierdzać moje obawy.  19 sierpnia 1934 roku to szczególny dzień dla pewnego człowieka, pewnego państwa i całego świata. Tym człowiekiem był nie, kto inny jak Adolf Hitler a państwem III Rzesza Niemiecka. Zaledwie kilka dni wcześniej 2 sierpnia 1934 roku zmarł Paul von Hindenburg, Prezydent Rzeszy. Hitler postanowił pozostawić owo stanowisko nieobsadzone. Mimo, iż już wcześniej przeprowadził w parlamencie ustawy, które dawały mu praktycznie pełnię władzy w państwie (zakazując między innymi działalności

per aspera ad astra

Rzadko zdarza się, iż mam okazję połączyć dwie moje pasje - historię, która zawsze miała i ma pierwsze miejsce pośród moich licznych zainteresowań jak i astronomię, o której wiem mniej niż bym chciał wiedzieć a która mimo to niezwykle mnie fascynuje. Z okazji pewnej rocznicy, o której poniżej taka okazja się nadarza.  W nocy z 16 na 17 lipca 1850 roku, czyli dokładnie 162 lata i jeden miesiąc temu w obserwatorium astronomicznym amerykańskiego Uniwersytetu Harvarda wykonano pierwsze w historii zdjęcie gwiazdy innej niż Słońce.  Jako, że mamy do czynienia z połową XIX wieku fotografię wykonano technologią dagerotypu - obraz gwiazdy pojawił się na metalowej płytce bez możliwości powielenia. Co ciekawe nie była to najjaśniejsza widoczna na niebie gwiazda, czyli Syriusz, ale Wega - choć najjaśniejsza w gwiazdozbiorze Lutni dopiero piąta co do jasności z wszystkich gwiazd nocnego nieboskłonu.  Autorem owej historycznej fotografii był John Adams Whipple - amerykański wynalazca, f